Fantastyczne animacje 3 – O dziewczynie skaczącej przez czas

W końcu obejrzałem jakiś porządny, nadający się na bloga film, choć animowany, ale za to seans był świetną zabawą.

O dziewczynie skaczącej przez czas (jap. Toki o Kakeru Shōjo) to japoński film animowany z 2006 roku. Gatunkowo to opowieść obyczajowa przybarwiona garścią science-fiction. Wyprodukowało go studio Madhouse, a reżyserował Mamoru Hosoda, którego dzieła po prostu uwielbiam. Film oparty jest o japońską powieść pod tym samym tytułem, którą Japończycy filmowali już kilkakrotnie, ale w tym wypadku nie mamy do czynienia ze zwykłą ekranizacją, a zdaje się, że czymś w rodzaju niebezpośredniej kontynuacji. Jako postać poboczna i ciotka głównej bohaterki animacji pojawia główna bohaterka powieści, która przeżywała podobne przygody.

A więc centralną postacią filmu jest Makoto Konno, licealistka mieszkająca w Tokio. Z pozoru jest to przeciętna dziewczyna, zresztą sama się za taką uważa, która kumpluje się z dwoma chłopakami, Chiakim oraz Kousukim. 12 lipiec okazuje się jednak dla niej wyjątkowo pechowym dniem. Zaspała do szkoły, zawaliła niezapowiedziana klasówkę, nieomal podpaliła klasę podczas lekcji gotowania, została przygnieciona przez innego licealistę oraz prawie nie umarła. Nieoczekiwanie Makoto zyskała jednak zdolność cofania się w czasie, w czym utwierdza ją ciotka, która sama coś takiego przeżyła. Makoto staje się zatem tytułową dziewczyną skaczącą przez czas. Swoją nieoczekiwanie zdobytą moc używa beztrosko do naprawiania błędów dnia codziennego, nie zwracając uwagi na konsekwencje. Z czasem jednak odkrywa, że nawet małymi zmianami w przeszłości może kogoś ukrzywdzić oraz że nie może dzięki temu osiągnąć wszystkiego. Fabuła jest naprawdę sympatyczna. Nie ma tu żadnej wielkiej konspiracji, ani wyszczególnionej postaci negatywnej. Pomijając cofanie czasu, nie ma tu nic nadzwyczajnego, a same podróże nie są nachalnie wyeksponowane, więc jako całość film jest całkiem zabawną opowieścią obyczajową o problemach japońskich nastolatków. Nie brakuje jednak także momentów smutnych, a nawet tragicznych. Nie spodziewałem się, że O dziewczynie skaczącej przez czas tak bardzo mnie wciągnie swoją opowieścią. Tylko czasami zdarzyło mi się ziewnąć, gdy przeciągał się jakiś mniej interesujący mnie moment.

Film jest śliczny. Przez cały seans widziałem Tokio, choć nie te wybujałe lasem wieżowców centrum, a jakąś dzielnicę na uboczu pełną niskiej zabudowy oraz zieleni, niemniej sposób w jaki narysowano tła… Jest w tym mnóstwo uroku. Chociaż to tylko domy, budynki oraz trawniki to wszystko jest pełne szczegółów i kolorów, a jedyny zgrzyt jaki odczuwałem wynikał z tego, że miasto w filmie wydawało mi się czasem wręcz za czyste. Postaci też zacnie wyglądają, choć większość ludzi jest narysowana jako osoby smukłe, ale nikt nie jest kreskówkowo przerysowany i w zasadzie nie ma tych komediowo przerysowanych wyrazów twarzy, jakie zwykle pojawiają się w anime. Sama animacja jest bardzo płynna. Bardzo polubiłem Makoto, która choć jest zwykłą dziewczyną, jest też bardzo sympatyczna. Nie obca jest jej głupota, czy brak przemyślenia tego co robi, co prowadzi zarówno do zabawnych, jak i smutnych zdarzeń, ale widać, że jest też zdolna do refleksji. Jej przyjaciele też są zacni. Ogólnie w kwestii postaci film wypada bardzo dobrze.

Muzyka to również mocna strona filmu. Są momenty ciszy oraz momenty autentycznie wpływające na emocje, kiedy przygrywa nam wyłącznie fortepian. Nie umiem pisać o oprawie muzycznej, ale tutaj bez wątpienia jest dobra, podkreślająca nastrój poszczególnych scen.

Powiem od razu, to animacja na 8/10. To niby obyczajowa historia, ledwie przyprawiona fantastyką, ale kurczę wciąga i ma swój morał. Ponadto film jest pełen sympatycznych postaci, wygląda śliczne mimo że akcja dzieje się w środowisku wielkomiejskim i posiada naprawdę miłą dla ucha ścieżkę dźwiękową. Serdecznie polecam, nawet osobom nieprzepadającym za japońskim anime.

10 uwag do wpisu “Fantastyczne animacje 3 – O dziewczynie skaczącej przez czas

    1. Galliusz

      Też mnie to czasem zastanawia. Może mieć też na to wpływ, że Japończycy znacznie częściej kierują animacje do starszego widza niż robi się to na Zachodzie, gdzie dla wielu animacja=bajka dla dzieci.

      Polubienie

  1. Dejzu

    O proszę, ostatnio zaczęłam to akurat oglądać, ale musiałam przerwać po kwadransie, bo pojawiły się jakieś „sprawy wyższej rangi” 😛 Zapowiadało się naprawdę ciekawie, więc zamierzam wkrótce dokończyć seansik. Po Twojej recenzji tym bardziej 😀

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz