Nowa Fantastyka 05/2018

Mimo mojego zamiłowania do fantastyki oraz pisania, samemu raczej nie czytuję zbyt dużo krótkiej formy. Myślałem, że może kupno papierowego magazynu w postaci Nowej Fantastyki pomoże. W zasadzie nie miałem z czasopismem wiele wspólnego, nie licząc okazyjnego czytania starych numerów dawno temu kupowanych przez mojego ojca, które spoczywają na strychu. Nie poszło do końca zgodnie z planem, bo w międzyczasie zdążono wydać kolejne numery. W końcu jednak zabrałem się za przeczytanie jednego z nabytych czasopism. Opiszę swoje wrażenia z lektury, ale tylko opowiadań, pomijając artykuły. Więc jedziemy:

Elektra – Opowiadanie napisane przez Grzegorza Gajka. Nawiązuje do mitologii greckiej, a główna bohaterka, tytułowa Elektra jest córką znanego np. z Iliady Agamemnona, króla Myken. Szczerze mówiąc, tekst zupełnie mi się nie podobał. Elektra to nafoszona, zakochana nastolatka, której w ogóle nie polubiłem, ani jej nie współczułem i cała historia przypomina typową opowiastkę dla nastolatków o miłostkach, seksie, oporze wobec tradycji itp., tylko w ciuchach starożytnej Grecji. Okropne nudy i w sumie nie ma tu za bardzo elementów fantastycznych. Niby epoka zdaje się dobrze przedstawiona w opisach, a dialogi, których jest moim zdaniem za dużo, są stylizowane, ale pojawiają się elementy burzące imersję jak „korytarz komunikacyjny”.

Obrazki z pojutrza – Pod tą nazwą kryją się cztery shorty sci-fi Istvana Vizvariego. Pomijając pierwszy tekst, który jest w zasadzie mętnym dialogiem, bardzo podobały mi się te shorty pod względem językowym. Czytało się naprawdę przyjemnie. Dotykają one przyszłościowych technologii, ale w użyciu przyziemnym: w drugim shorcie bohaterem jest sztuczna inteligencja robota-strażnika górskiego, w kolejnym pojawia się tworzenie wiecznie pogrążonych w śpiączce, choć wciąż żywych klonów określanych jako „lalki”, a w trzecim czytałem o odtwarzaniu osobowości martwego złoczyńcy, by ten nie mógł uniknąć kary. Wszystkie teksty są w zasadzie dość przygnębiające, sprawiające, że zadaje się sobie pytania.

Być może sam powinienem poćwiczyć kiedyś pisanie takiej krótkiej formy.

Efekt dżinna – Krótkie opowiadanie Juliusza Brauna nawiązujące do klasyki literatury arabskiej, czyli Baśni z tysiąca i jednej nocy. Wiele z nich jest w jakiejś formie wykorzystana w tekście. Dżaudar, brat Szeherezady, podczas ucieczki przez pustynię znajduje lampę z dżinnem, który obiecuje spełnić dowolne życzenie, o ile nie spowoduje czyjejś śmierci. I wtedy zaczyna się zabawa, bo nieważne co Dżaudar sobie wymyśli, dżinn go gasi informacją, że spowoduje to w przyszłości czyjąś śmierć (nawet jeśli ten ktoś umrze za sto lat). Finał tej zagadki związanej z zasadą, że każda akcja ma reakcję, jest bardzo satysfakcjonujący.

Jenny choruje ­– Pierwszy tekst z sekcji prozy zagranicznej, napisany przez Davida Tallermana. Dość utopijne sci-fi, gdzie pokonano wszelkie choroby, ale przyjaciółka nienazwanego głównego bohatera znajduje sposób by się zarażać kolejnymi choróbksami, co jest dla niej niczym narkotyk. Nie chcę się bawić w dogłębną analizę, ale powiedzmy, że dla mnie tym tekstem autor przypominał, że „nigdy, nawet w pozornie idealnym świecie, wszystkim się nie dogodzi” oraz mówi, że nawet pewne dewiacje są czymś co czyni nas taką osobą jaką jesteśmy. Nie jest to zły tekst, ale szczególnie mocno mnie nie zainteresował.

Zbawca umarłych – Opowiadanie Erica Gregorego. W skrócie: postapokalipsa z zombie + parę rzeczy sci-fi. Żywi ludzie chronią się w obmurowanych miastach, a w dziczy pomiędzy nimi snują się żywe trupy ludzkie oraz zwierzęce, efekt niesprecyzowanej zarazy. Człowiek znany jako Przewodnik na zlecenie pewnego nastolatka opuszcza bezpieczne mury, aby odszukać jego zaginionego ojca, kaznodzieję „zbawiającego” żywe trupy. Sprawa okazuje się jednak bardziej skomplikowana. Nie lubię motywu zombie, bardzo nie lubię, niezależnie od medium, które go wykorzystuje. Niemniej sam tekst mnie wciągnął, bowiem dobrze się go czyta, a akcja miło leci do przodu. Podobało mi się też ile, mimo niewielkiej objętości opowiadania, wetknięto tu ekspozycji budującej świat i że nie silono się na jakiś głębszy przekaz.

Czerwone oczy Tou Ma – Ostatnie opowiadanie w tym numerze, pióra Aidana Mohera. Miało najbardziej fantastyczny charakter ze wszystkich. Inny świat, magia i technologia napędzana magią, a wszystko otoczone klimatem wschodu, czy to poprzez rozmaite nazwy, czy poprzez istnienie dżinów. Naprawdę fajna rzecz. Tak jak w poprzednim opowiadaniu, kompletnie spłukany najemnik, tym razem mający normalne imię brzmiące Farid, zostaje najęty przez tytułową Tou Ma, by walczyć z wiedźmą, która zawładnęła jej wioską. I nie było tutaj żadnej przewrotności, choć parę dziwnych twistów wyjaśnionych jedynie tym, że to działanie magii, się pojawiło. Całe mnóstwo akcji zawarto w opowiadaniu, ale szczerze mówiąc sposobem konstrukcji tekstu podobał mi się mniej niż Zbawca umarłych.

No i cóż, cztery z sześciu opowiadań mi się podobały, a każde inne na swój sposób. Myślę, że warto było wydać tę dyszkę. Może dorzucę Nową Fantastykę do swoich comiesięcznych zakupów.

10 uwag do wpisu “Nowa Fantastyka 05/2018

  1. zawszemamjakiesale

    Pismo niemal kultowe w kręgach wielbicieli tego typu literatury. Paru moich znajomych wysyłało swoje teksty do „Fantastyki” i skakali z radości, gdy po poprawkach redaktorskich opublikowano ich opowiadania 🙂

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz