Pyrkon 2018 – Dzień trzeci

I oto ostatnia część moich wspominek. No nie będę ukrywał, w niedzielę nie robiłem zbyt wielu nowych rzeczy. Nawet na prelekcję nie trafiłem żadną, tym samym nie poszedłem na ich większą ilość niż w roku ubiegłym, choć po pierwszym dniu sądziłem, że na tym Pyrkonie będzie z tym lepiej. W dodatku trochę zaspałem i przyjechałem na MTP tuż przed godziną 10, więc nie zdążyłem się poszwendać po terenie, by hugać i robić zdjęcia nim otwarto atrakcje. Jednakowoż znowu udałem się do sleepa, by spotkać jeszcze trochę znajomych nim się rozjadą po Polsce. Jak to w niedzielę, panował już w sleeproomie klimat wyjazdowy, narastający z każdą godziną. Po pewnym czasie wyglądało to tak:

Jedna napotkana w tamtych okolicach znajoma, ta od stroju Sansa, zaciągnęła mnie do namiotu, gdzie były rozstawione maty taneczne. Popatrzyłem sobie jak ludzie korzystają z tej zabawyki, ale sam nie dałem się nakłonić do tańczenia. W moim wykonaniu to pewnie byłoby dość żałosne. Wtedy dostałem SMSa i… pomaszerowałem do hali numer 6. SMS od znajomej w stroju trenerki zawierał zaproszenie do grania w Pokkena. Postanowiłem nie przepuścić okazji, by jeszcze pomłócić w tą grę, a że wkrótce dołączyła do nas jeszcze jedna osoba, ta dziewczyna, która nie miała stroju, to bawiliśmy się na zmianę w troje. W międzyczasie skoczyłem jeszcze do wystawców, bo miałem kupić sobie ze dwie książki na straganie Nowej Baśni. Cóż, ostatecznie uległem pokusie i kupiłem trzy: Drugi i trzeci tom serii Wojownicy oraz drugi tom serii Strażnicy Ga’Hoole.

No i niedaleko był stragan ludzi od smoczych bibelotów, u których w zeszłym roku kupiłem figurkę smoczątka. Znowu uległem i nabyłem świetny kubek z grafiką ognistej gadziny.

Eh, te konwentowe sklepiki przyciągające wzrok i portfel. Jak wróciłem do szóstki, to graliśmy dalej w Pokkena. W zasadzie to gdzieś do okolic godziny 14. Udało mi się nawet zagrać raz z Nid, która zjawiła się tam wraz ze swoją ekipą. Jednakowoż jedna znajoma poszła do swoich ludzi, a druga, ta od stroju trenerki, musiała się zwijać z konwentu, więc nie było już sensu dalej grać. Połaziłem jednak jeszcze sobie po tej hali i popatrzyłem co tam stoi. Oczywiście rozgrywały się mecze w League of Legends, Fortnite i inne gry rywalizacyjne. Były stoiska ze sprzętem do komputera oraz możliwość wypróbowania paru świeżych indie produkcji. Mnie jednak szczególnie zainteresował spory kącik retro. Aż mi się oczy zaświeciły na widok tych wszystkich NESów, SNESów, Mega Drivów, Commodorów i Amig.

Chciało się samemu przysiąść i pograć, aby poczuć ten klimat grania sprzed roku 2000, ale się powstrzymałem. Powstrzymałem się też przed zanurkowaniem w stosie retro growych magazynów pokroju Secret Serivce. Jakbym się skusił, pewnie czytałbym długo, ale wszak chciałem jeszcze spędzić czas ostatnim znajomym człowiekiem, który mi został na konwencie.

Najpierw jednak poszedłem się najeść. Tym razem zdecydowałem się na burgera z łososiem. Dość drogi gips jak na burgera, ale na szczęście mi smakował. Łosoś ma osobliwy smak jak na rybę i w sumie pasował do burgera, w dodatku mieli do niego bardzo fajny sos. Czekając na burgera, pożegnałem znajomego od cosplayu Gravesa. Potem poszedłem jeszcze raz do wystawców, odnaleźć tamtą znajomą. Już nic „trwałego” nie kupowałem, prawie w portfelu mi nic nie zostało. Jednak znalazłem przepis na to by i to prawie wydać. Kupiłem sobie bowiem bubble tea o smaku brzoskiwionym z mango kulkami. Jako że kolejka była do tego stoiska dość długa to i odbyłem rozmowy z innymi stojącymi. Bardzo mili ludzie. No i po tym wszystkim mój portfel stał się całkiem pusty.

Znalazła się też znajoma i siedzieliśmy sobie na antresoli hali wystawców, popijając razem tą bubble tea i rozmawiając. Całkiem ciekawy napój, zabawnie te kulki pękały w ustach. Miał ja jeszcze jedną prelekcję zarezerwowaną w tym czasie, ale po prostu nie chciało mi się już na nią pomykać.

Resztą Pyrkonu spędziłem w sumie ze znajomą. Po jakimś czasie z hali wystawców przenieśliśmy się do sleepa, bowiem ona i jej ludzie chcieli pozabierać rzeczy stamtąd. Chwilę tam posiedzieliśmy i z tej okazji sprawdziłem 2DSa. Podałem go znajomej, by mogła chwilę pograć w Super Smash Bros, ale jej ludzie ogłosili, że czas opuścić halę, więc nie wyszło. Przenieśliśmy się w okolice wejścia wschodniego i rozłożyliśmy pod wielkim bannerem z mapą Pyrkonu, gdzie dalej zażywaliśmy nic nie robienia. Ja patrzyłem ze smutkiem, jak rzeka wylewających się przez wejście ludzi co raz bardziej maleje. Zrobiłem sobie nawet jeszcze mały obchód terenu. Potem ludziska ruszyli na pociąg. Odprowadziłem ich. Pożegnałem znajomą i cóż, mogłem jeszcze próbować zerknąć na oficjalne zamknięcie Pyrkonu, ale ostatecznie ruszyłem w drogę powrotną do domu. Po drodze udało się jeszcze zagadnąć innych wracających i powspominać jak to było fajnie na konwencie. W końcu rozpłaszczyłem się w domu i cóż smuteczek, że już koniec. Nazywam to wrażenie „kacem pokonwentowym” 🙂

Podsumowanie

Mimo dużo droższych biletów w tym roku, ostatecznie uważam, że było warto się wykosztować. Każdego dnia wracałem wielce szczęśliwy z bananem na ustach, nawet jeśli niekoniecznie zrealizowałem plany zwiedzaniowo-prelekcyjne. Jak zwykle mam ochotę iść na Pyrkon także za rok. I kto wie, może odważę się na jakiś wyjazd na inny konwent w końcu. Zrodził mi się w głowie także dziki plan, by spróbować zrobić jakiś nieskomplikowany cosplay, np. takiego członka Team Rocket z Pokemonów. Zatem:

– Posłuchałem dwóch prelekcji,

– Spotkałem wszystkich znajomych, których miałem  spotkać i fajnie z nimi spędziłem czas,

– Wpadłem na Undermeet i Pokemeet, co zainspirowało mnie do powrotu do Undertale i Pokemonów,

– Wydałem w sumie ponad 300 złotych na wszystkie fanty i jedzenie,

– Pograłem ładnych kilka godzin w Pokken Tournament i normalnie gdybym był bogaty, to bym sobie teraz kupił Nintendo Switch,

– Spróbowałem sesji RPG, bubble tea, podpłomyka, klusek i burgera z łososiem. Wszystko było dobre,

– Ogólnie jestem szczęśliwy, że byłem na Pyrkonie.

No cóż, jeśli nic się nie wydarzy nadzwyczajnego to do zobaczenia za rok 😉

4 uwagi do wpisu “Pyrkon 2018 – Dzień trzeci

  1. Fajne fanty. 🙂 Raz jedyny miałam okazję być na Pyrkonie, ale w tym roku nie wyszło. Natomiast brat był i również uważał, że warto. Faktycznie cena trochę duża, ale jak za 3 dni i tyle atrakcji myślę, że mimo wszystko warto. 🙂

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz