Fantastyczne gry 5 – Ori and the Blind Forest, czyli gra tak piękna, że zapiera dech

Chociaż to wciąż przedmiot dyskusji, czy gry wideo można traktować jako formę sztuki, czasem można natknąć się na produkcje dające niezaprzeczalnie dowody, że jednak tak. Dziś chciałbym opisać wam produkcję, którą za taki dowód uważam. Wpis będzie o Ori and the Blind Forest.

Jak zawsze zacznę od fabuły omawianej pozycji. Historia przedstawiona w grze jest prosta, ale bez wątpienia rozwija się satysfakcjonująco. Tak więc nad Lasem Nibel pieczę trzyma Duchowe Drzewo i jego światło. Ponadto z liści tego drzewa rodzą się białe stworzenia zamieszkujące w jego okolicy. Jednak podczas burzy jedno z liści odlatuje daleko i zrodzonego duszka, zwącego się właśnie Ori, znajduje innego rodzaju istota imieniem Naru. Naru otacza Oriego matczyną opiekę i życie toczy się póki Duchowego Drzewa nie atakuje olbrzymia, czarna sowa doprowadzając do zgaszenia jego światła. Pozbawiony równowagi żywiołów las zaczyna gnić i umierać. Zdruzgotany osobistą tragedią Ori trafia ponownie w okolice Drzewa, po czym otrzymuje zadanie przywrócenia porządku stając się ostatnią nadzieją dla lasu. Oto krótki zarys i naprawdę nie chcę zdradzać więcej. Wprawdzie w grze nie ma wielu scenek fabularnych, ani rozbudowanej mitologii świata przedstawionego oraz jego mieszkańców, ale mimo to fabuła niesie ze sobą duży ładunek emocjonalny i zaiste wspaniale doprawia całą produkcję.

W kwestii samej rozrywki Ori and the Blind Forest to tak zwana metroidvania. Zatem akcję obserwujemy z boku i poruszamy się w dwóch płaszczyznach po otwartym świecie, a stopniowo odblokowywane umiejętności zachęcają do powracania we wcześniej odwiedzane miejsce. Las Nibel mały nie jest i naprawdę jest w nim co robić, a znajdziek poukrywano całe mnóstwo. Ori potrafi początkowo tylko skakać, ale prędko zdobywa magicznego towarzysza imieniem Sein strzelającego pociskami, a potem w pewnych punktach świata zyskujemy nowe zdolności i jest tego całkiem sporo: Odskakiwanie od ścian, szybowanie, uderzanie w ziemię, czy wspinanie się, a przede wszystkim bardzo przydatna umiejętność wybijania się od przeciwników oraz ich pocisków. W grze jest sporo walki z różnymi stworzeniami, ale te nigdy nie są szczególnie ciężkie. Nawet nie ma bossów, co najwyżej paru trudniejszych przeciwników. Większą trudność mogą sprawić niektóre sekcje platformówkowe. Za to obecne w grze sekcje ucieczkowe, są wręcz szaleńczym skokiem trudności i ginie się tam przy najmniejszym błędzie. Oj sporo czasu wysiedziałem nad tymi etapami gry. Jak pisałem na mapie ukryto sporo znajdziek, w tym takie podnoszące ilość życia i zużywanej przez niektóre zdolności many bohatera, ale zbieramy także doświadczenie. Są więc pewne elementy RPG, ale sprowadzające się do wykupywania perków z trzech drzewek za punkty zdolności zyskiwane za każdorazowe wypełnienie paska doświadczenia, bądź to znalezienie odpowiedniej znajdźki. By przejść grę oczywiście trzeba przedrzeć się do odpowiednich miejsc na mapie i aktywować pewne relikty. Wszystkie nowe zdolności poznajemy po drodze do głównego celu, więc nie jesteśmy zmuszani do żmudnego przegrzebywania świata i jest rzecz opcjonalna. Generalnie uważam, że gameplay w Ori and the Blind Forest jest ciekawy i angażujący, chociaż pod koniec gry zdarzało mi się pogubić w ilości zdolności bohatera. Wreszcie na całe szczęście miłośnik pary klawiatura i mysz taki jak ja, nie ma żadnego problemu w sterowaniu postacią.

Chyba nie zaprzeczę prawdzie, jeśli stwierdzę, że gry wideo mogą być piękne na dwa sposoby. Pierwszy sposób na piękno to według mnie ten wynikający z rozwoju technicznego i co raz bardziej realistycznej i zaawansowanej grafiki. Drugi wynika z objętego specyficznego kierunku artystycznego. Ori and the Blind Forest jest piękny na ten drugi sposób i wynosi to do rangi sztuki. Cała gra jest po prostu przepiękna. Na zachwyty nie trzeba wcale długo czekać. Już samo menu gry wita nas oszałamiającym widokiem przedstawiającym animowany krajobraz z Duchowym Drzewem w samym środku, a dalej jest tylko lepiej. Zaiste, mnie wizualnie oczarowują gry artystycznie piękne, a nie piękne technologiczne. W Orim nie ma za dużo wielokątów. Całe otoczenie jest bowiem dwuwymiarowe, ale każdą scenerię wykonano z artystycznym pietyzmem. Krajobrazy są baśniowe, kolorowe, wieloplanowe i bogate w szczegóły, a często dostrzeżemy jakieś animowane elementy w tle. Las Nibel to naprawdę niezwykłe i różnorodne miejsce. Poszczególne sekcje świata zawsze czymś się wyróżniają. Nasz bohater wpierw przemierza częściowo martwe części lasu, ale szybko zwiedzimy też podziemne jaskinie, tereny wciąż pełne zieleni, a nawet zamarznięte góry, czy płonące okolice wulkanu. Miłośnicy fantastycznych światów tacy jak ja mają na czym oko zawiesić, bo nawet takie trywialne jaskinie dzięki kierunkowi artystycznemu nie są nudne. Z drugiej strony postaci są modelami trójwymiarowymi. Ori jest naprawdę uroczym oraz ślicznie animowanym stworzonkiem, a jego przybrana matka wprost wygląda na niegroźną, życzliwą istotę, a i wielka sowa ma dobry moim zdaniem projekt. Przeciwnicy już jednak są tacy ciut mniej ciekawi. Ot wielkie ropuchy, ptaszyska, czy inne gluty. Nie ma ich wielu, ale grunt, że pasują do konwencji świata. Nie spotykamy istot jakby wyrwanych z kontekstu. Mogę się jedynie czepić, że właśnie modele postaci są nieszczególnie szczegółowymi w stosunku do teł. Nie przeszkadza to w przypadku takiego Oriego i zwykłych przeciwników bo są niewielcy, ale widać to wyraźniej przy olbrzymiej sowie. Ale to takie tam już czepialstwo.

Drugi powód, dla którego Oriego można uznać za dzieło sztuki to muzyka. Jest przepiękna i często wzruszająca. Ponownie zachwyca już od wzbogaconej chórem melodii z menu. Różne sekcje świata mają swoje własne motywy muzyczne, które są radośniejsze w ładniejszych częściach lasu i bardziej przygnębiające w mniej pięknych miejscach. Posłuchamy też  bardziej dramatycznych tonów zagrzewających nas podczas sekcji ucieczkowych oraz emocjonalnych w scenach fabularnych.

Jeszcze dodam, że w pewien czas od swego pierwotnego wydania, gra otrzymała edycję definitywną, która sporo zmieniła. Dodano na przykład wybór poziomu trudności oraz opcję szybkiej podróży pomiędzy miejscami na mapie. Pojawiła się zupełnie nowa część świata z własnym stylem, posiadająca własne przeszkody oraz nowe, ciekawe umiejętności jak przyspieszenie, czy swoisty, świetlisty granat, którym Ori może zapalać pochodnie-przełączniki, albo ciskać w przeciwników. Nie jest to też tylko nowy plac przeszkód, ale wzbogaca fabułę o przeszłość przybranej matki Oriego. Przybyło też muzyki.

Co by tu więcej rzec. Polecam Ori and the Blind Forest z całego serduszka. Zachwyt dla oczu i uszu, a jednocześnie nie wpada w pułapkę ładnego opakowania bez zawartości. To świetna gameplayowo metroidvana z mnóstwem możliwości poruszania się po mapie, podlana wzruszającą fabułą. Szczerze mówiąc, na kontynuację tej gry czekam bardziej niż wielkie produkcje o olbrzymim budżecie.

7 uwag do wpisu “Fantastyczne gry 5 – Ori and the Blind Forest, czyli gra tak piękna, że zapiera dech

Dodaj komentarz